Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Ancorek z miasteczka Gattinara. Mam przejechane 24310.11 kilometrów w tym 146.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.06 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 75502 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Ancorek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

ho ho ho > 100km

Dystans całkowity:4492.16 km (w terenie 17.55 km; 0.39%)
Czas w ruchu:203:12
Średnia prędkość:18.55 km/h
Maksymalna prędkość:54.61 km/h
Suma podjazdów:12879 m
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:124.78 km i 6h 46m
Więcej statystyk
  • DST 101.37km
  • Teren 3.45km
  • Czas 05:11
  • VAVG 19.56km/h
  • VMAX 46.81km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 449m
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze

wielkie koło ryżowe

Niedziela, 11 października 2015 · dodano: 11.10.2015 | Komentarze 7

To była fajna wycieczka...Pogoda dopisała, słońce podkreślało piękno przyrody, bardzo często zatrzymywałam się, a aparacik miał co robić. Osiągnęłam najważniejszy dla mnie cel - odprężenie mózgownicy. Trasa utworzyła się po drodze: Gattinara-Rovasenda-Buronzo-Santhia-Dorzano-Sandigliano-Candelo-Cossato-Rovasenda-Gattinara.
A teraz czas na fotki :)

Przed Buronzo pola ryżu jeszcze nie są skoszone





Przy dość ruchliwej trasie (Dorzano-Sandigliano) owce czekają na przejściu dla owiec ;)


prędko, prędko


i końcóweczka


W Sandigliano spotykam taki oto ganek - 10 minut postoju na wzdychanie i fotki





Kolejna przerwa od pedałowania - wizyta w Ricetto Candelo - zabudowania XIV-wieczne


Słońce wędruje coraz niżej, mam jeszcze 15 km do domu. Wjeżdżam na szutrowe drogi między polami - widoki pierwsza klasa!











Spektakl zachodu kończy się, czas pędzić do domu




Kategoria ho ho ho > 100km


  • DST 100.40km
  • Czas 05:59
  • VAVG 16.78km/h
  • VMAX 50.63km/h
  • Podjazdy 964m
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze

Alto Vergante

Sobota, 26 września 2015 · dodano: 26.09.2015 | Komentarze 3

Wolny calutki dzień i piękna pogoda - nie mogłam nie skusić się na dłuższą wycieczkę. Wybór padł na trasę Alto Vergante, trasę określaną mianem przepięknego tarasu z widokiem na jezioro Maggiore. Nad samym jeziorem jeździłam już wiele razy, ale po tymże tarasie jeszcze nigdy. Przypominała mi o tym również mapa gmin - podłużna, biała plama wzdłuż Alto Vergante (6 gmin).

Ruszam parę minut po 9:00, kierunek Borgomanero - Arona. Kilka kilometrów przed Aroną skręcam na Invorio, skąd zaczyna się podjazd na "widokowy taras".


Podjazd nie jest jakoś specjalnie długi, za to momentami ostro szarpie w górę (2 ścianki 12%).
Potem moim oczom ukazuje się panorama Pisano.


Nie znajduję tu niczego ciekawego, toteż szybko jadę w kierunku kolejnej gminy.
Jest nią Nebbiuno.



Robię krótki spacer po placyku przed kościołem, a ponieważ ten znajduje się na skraju wzniesienia, podążam na tył kościoła, spodziewając się widoku na jezioro. Nie myliłam się! W dole widać także autostradę, nad którą wiedzie dzisiaj moja trasa.



Za Nebbiuno zaglądam z fotograficzną wizytą na plantację kiwi - owoce bardzo dorodne i zdrowe, jeszcze 3-4 tygodnie i zostaną zerwane. Temperatura osiąga szczyt możliwości, przemiłe 27 st., prawdopodobnie to ostatni taki ciepły dzień w tym roku.



Kolejna miejscowość na panoramicznym szlaku to Massino Visconti. Napotykam tu na pomnik sprzedawcy parasolek (a to ciekawe???)
oraz piękny w swej prostocie kościółek romański z XI wieku. Jego wieża odgina się nieco od pionu.





Postanawiam, by po przyjeździe do domu sprawdzić o co chodzi z tym pomnikiem...czemu parasolki? Po wizycie w następnej gminie co nieco rozjaśnia mi się w głowie, gdyż odszyfrowuję napis z takowej tablicy...



Ku pamięci wszystkim parasolkarzom, którzy każdego roku 1 stycznia wyruszali w świat mając wielkie nadzieje, że ich praca i poświęcenie przygotuje lepsze czasy nowym pokoleniom.

Zgłębiłam temat - liczni mieszkańcy całej okolicy Alto Vergante z powodu biedy wyruszali na równiny, by znaleźć pracę. Od 1770 roku nauczyli się od wędrownych sprzedawców francuskich wyrabiać parasolki. Wrócili do domów i zaczęli nauczać nowego zawodu w okolicy. Najbiedniejsze rodziny posyłały 8-letnich chłopców na staż do parasolkarza, a 1 stycznia wyruszali razem na równiny sprzedawać towar. Zadaniem chłopców było głośne zachwalanie parasolek, namawianie klientów i reperowanie zepsutych parasoli.

Carpugnino


Za Carpugnino podjeżdżam do ostatniej do zdobycia gminy, wkrótce potem rozpoczynam serpentynowy zjazd nad samo jezioro do miejscowości Stresa.











Stresa to bardzo turystyczne i męczące miejsce. Pięciogwiazdkowe hotele, przepych i bogactwo willi, rezydencji, ogromnych ogrodów, palm, bananowców, bliskość słynnych wysepek - to wszystko przyciąga ludzi. Wielojęzyczny gwar, tłum turystów zorganizowanych w wycieczki, chaotyczny ruch na ziemi i wodzie, tu nie zabawiam długo. Sobota i niedziela to najgorsze dni, by tu zaglądać.
Wracam znaną mi drogą przez Aronę. Do domu wpadam tuż przed zachodem słońca.

Lesa - cisza i spokój na zakończenie wycieczki











Kategoria ho ho ho > 100km


  • DST 118.71km
  • Czas 06:15
  • VAVG 18.99km/h
  • VMAX 42.60km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 675m
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze

długi weekend 4

Wtorek, 2 czerwca 2015 · dodano: 02.06.2015 | Komentarze 3

W skrócie : wycieczka wschodnim brzegiem jeziora Maggiore, około 20 nowych gmin, dojazd do granicy ze Szwajcarią (przejście w Zenna).
A to wersja dla chcących szczegółów.
Plan, w wielkim zarysie, powstał wieczorem trzeciego dnia długiego weekendu, który to dzień okazał się nierowerowym.
Do jeziora nie mamy bardzo daleko, około 35 km, ale biorąc pod uwagę nakreślony cel (koszenie nowych gmin i dojazd do Szwajcarii), postanowiliśmy dojechać na miejsce autem. Była to bardzo dobra decyzja.
Ruszyliśmy z Taino w kierunku północnym, za Ispra odbiliśmy na wschód, by objechać 3 góry (Sasso del Ferro 1062 mnpm, Monte Nudo i Monte Colonna po 1200 mnpm), po czym w Luino wróciliśmy na drogę wzdłuż jeziora.






Tu przyszedł czas na podjedzenie sobie i zdecydowanie, czy ciągniemy dalej, czy nie, bo upał dowalił niekiepski. Od granicy dzieli nas tylko 15 km.

Na deptaku w Luino


Pustki (pora obiadu), po południu będą tu tłumy spacerowiczów


Jedziemy dalej!
Tak się prezentuje droga (SP 69) do granicy


:D cel podróży, naprawdę warto było ;D


W Szwajcarii zabawiamy jakieś 5 minut i już nas nie ma.



Do samego Taino, gdzie czeka nasze auto, jedziemy cały czas wzdłuż jeziora. Mamy około 60 km do pokonania, 3 tunele, w tym jeden długi na 1,4 km, nowe gminy między Luino i Ispra. Droga jest regularnie pofalowana, podjazd i zjazd, kolejne podjazdy i zjazdy i tak ciągle.





O 17.00 lądujemy na niewielkiej, kamienistej plaży, by odpocząć i ochłodzić się nieco. Woda, owszem, zrobiła swoje, ale słońce przez 20 min. wysysa z nas sporo energii.



10 km przed Taino odcina nam prąd (upał, za mało zjedzonych kalorii, za mało wody???, wszystko razem?).
Ratunek przynosi pożarcie pizzy :) Zdanie na zakończenie wycieczki -
jak dobrze, że nie musimy kręcić do samej Gattinary.










Kategoria ho ho ho > 100km


  • DST 100.74km
  • Czas 04:53
  • VAVG 20.63km/h
  • VMAX 54.61km/h
  • Podjazdy 547m
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z obowiązku i z przyjemności

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 09.05.2015 | Komentarze 4

Wyszedł dzień na "stówkę" i pomyśleć, że 8 godzin tej pięknej soboty przesiedziałam w auli na wykładach.
Ale po kolei. Pierwsza część tytułu odnosi się do obowiązkowego dotarcia do Bielli w celu uczestniczenia w kongresie medycznym. 
Wyruszyłam o godz. 6:45 w rześkim i wilgotnym powietrzu (temp. 11 st.), które szybko doprowadziło mój umysł do stanu zupełnego obudzenia. Dzionek od wczesnych godzin porannych zapowiadał się przepięknie. 9 km przed Biellą robię krótką przerwę na zieloną herbatę i pstrykam pierwsze dwie fotki.






Na miejsce wykładów docieram o idealnej porze, mam czas na przebranie się, rower zostawiam na parkingu przed szpitalem.
Poczeka na mnie w towarzystwie innych wehikułów do 16:30.




Po kongresie znów wskakuję w rowerowe ciuszki i wracam do Gattinary. Zrobiło się cieplutko, 28 st. Jedzie mi się dziś po prostu świetnie, łapię fajny rytm, co poskutkuje niezłą, jak na mnie, średnią.

Rzut oka na Alpy Bielleskie z wiaduktu, którym mknę do domu


Do Gattinary docieram niezbyt zmęczona i bardzo chętna na kontynuowanie wycieczki, tym samym wkraczam w drugą część tytułu.
Dopinguje mnie także wykręcenie "stówki", tymczasem na liczniku dopiero 60 km. Jadę na ulubiony mostek - to dokładnie 20 km od domu, więc będzie w sam raz. Do celu dojeżdżam na 19:50, trafiam na taki widoczek i uradowana z całego, fajnego dnia, wracam do domu.




Kategoria ho ho ho > 100km


  • DST 141.97km
  • Czas 07:38
  • VAVG 18.60km/h
  • VMAX 43.01km/h
  • Podjazdy 1129m
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Gattinara - Alagna - Gattinara

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 17.08.2014 | Komentarze 3

Całodniowa wycieczka do pięknej, górskiej miejscowości. W Alagnii byliśmy około godz.14.00, niemal przez całą drogę grzało słoneczko, przemknęło czasem kilka chmur, na podjazdach dało się odczuć ciepłe i miłe 26 st.
Był plan, by na miejscu poczytać książkę, wyłożyć się na łące i zjeść posiłek. Niestety, aż tak się nie udało.
Po 20 min. radochy raptem w dolinę zeszły nisko chmury, ze szczytów powiał lodowaty wiatr i zrobiło się nagle 17 st. Nie było na co czekać, w każdej chwili mogło się rozpadać, więc po bardzo krótkiej wizycie skierowaliśmy się w stronę domu.


Kategoria ho ho ho > 100km


  • DST 114.91km
  • VMAX 46.18km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 638m
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze

WPG 11

Środa, 6 sierpnia 2014 · dodano: 08.08.2014 | Komentarze 1

Wypoczynek dobrze nam zrobił, wystarczy spojrzeć na dzisiejszy dystans. Zapomniałabym dodać, że mieliśmy super sojusznika - silny wiatr w plecy. Jechało się przyjemnie, robiliśmy sporo przerw, a mimo to udało się przejechać ponad 100 km.
Drogą SS 16 omijamy Ortonę, by uniknąć dodatkowych podjazdów.
W Marina di San Vito mamy przerwę śniadaniową. Dostrzegamy pewną regułę - im dalej na południe, tym ceny żywności niższe, a wszystko smaczniejsze (owoce, warzywa, wypieki). Zakupy robimy od kilku dni u miejscowych sprzedawców. Towar jest świeży i najwyższej klasy.



Na trasie SS 16 (San Vito-Vasto)




Niespodzianka - droga zamknięta na odcinku 150 m


Straciliśmy około 50 min. na dogadywanie się z policją i myślenie co tu zrobić, ostatecznie nie pozwolili nam przejechać, wskazując objazd najeżony podjazdami. Na szczęście pokręciliśmy się jeszcze trochę, by po kilku minutach ze zdumieniem odkryć, że ktoś z przeciwka nadjeżdża na rowerze. 2 podróżników wytłumaczyło nam jak i którędy obejść remontowany odcinek.

Szybko przemykamy przez kolejne miasta (Vasto, Termoli, Campomarino, Chieuti).

Plaża w Chieuti


Wieczorem padam i mig zasypiam.




  • DST 139.21km
  • VMAX 35.16km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 114m
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze

WPG 5

Czwartek, 31 lipca 2014 · dodano: 01.08.2014 | Komentarze 0

Wypoczęci, spragnieni kręcenia i ciekawi Ferrary, opuszczamy Casumaro. Szybko pokonujemy 20 km i już zwiedzamy miasto rowerów.
Nie chodzi tu jedynie o tabliczkę "Ferrara - miasto rowerów", jaką mijamy na wjeździe, tu naprawdę mnóstwo ludzi porusza się naszym ulubionym środkiem lokomocji.











Ferrara zdecydowanie nam się podoba. Ale trzeba jechać dalej. By dostać się do Ravenny wybieramy małe, wiejskie drogi. Korzystamy z lokalnej mapki dla rowerzystów. Absolutnie nie polecam drogi SS 16 (Adriatica), no chyba że ktoś ubezpieczył wysoko rodzinę i spisał testament, to proszę.

Owocowy Potwór śliwkom nie przepuści

 
Docieramy jeszcze przed zmrokiem


W centrum Ravenny


Wieża katedry




  • DST 108.78km
  • VMAX 37.90km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 53m
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze

WPG 3

Wtorek, 29 lipca 2014 · dodano: 01.08.2014 | Komentarze 0

Spakowaliśmy się dość opieszale, było śniadanie i sprawdzanie pogody w internetowym serwisie pogodowym. Pod wieczór przewidziane są opady, które potrwają całą noc, a jutro ulewne deszcze od rana do około 15.00. Nieciekawa perspektywa, tego wieczoru znów musimy znaleźć nocleg, namiotu nie będzie gdzie i po co rozkładać.

Tuż przed startem


Przejazd mostem nad Padem


Gualtieri - ładne miasteczko na naszej trasie


Guastalla - krótki postój


Około 14.00 poleciały z nieba pierwsze krople. Przejeżdżaliśmy wówczas przez rejon nawiedzony 2 lata temu silnym trzęsieniem ziemi. W miejscowościach Concordia sulla Secchia, Mirandola i Finale Emilia do dziś pozostały ślady tego nieszczęścia. Popękane ściany domów i kościołów podtrzymują drewniane lub cementowe pale, wieże i dzwonnice "owinięte" są metalowymi linami przytwierdzonymi do licznych cementowych podpór. Małe kościółki zostały "owinięte" w całości. Widzimy liczne znaki zakazujące zbliżania się i informujące o niebezpieczeństwie zawalenia się tych budowli.

Droga między Concordia i Mirandola 


W Mirandoli uwagę naszą od rzęsistego deszczu odciąga pęknięta szprycha


Po sprawnej naprawie kontynuujemy jazdę w kierunku Ferrary. Tego dnia jedziemy do 20.30 szukając po drodze noclegu. Nie idzie łatwo, bo rejon ten nie jest turystyczny. W końcu w miejscowości Casumaro udaje się nam znaleźć hotel. Personel jest miły i serdeczny, rowery mają bezpieczne miejsce, możemy spokojnie wysuszyć się i odpocząć.







  • DST 147.63km
  • Teren 3.00km
  • VMAX 37.60km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 127m
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze

WPG 1

Niedziela, 27 lipca 2014 · dodano: 01.08.2014 | Komentarze 3

Kilka słów tytułem wstępu :)
Od 23 lipca wpadliśmy w stan gotowości przedwyprawowej, tego dnia stało się pewne, że oboje będziemy mieli urlop od 26 lipca do 10 sierpnia. Tegoroczne lato we Włoszech jest niesamowicie mokre, pada i pada, końca nie widać, szczególnie w północnej części kraju. Mamy pomysł, by udać się jak najszybciej doliną Padu na wybrzeże Adriatyku i potem przemieszczać się na południe i by zakończyć trasę w Rzymie. Chcieliśmy ruszyć już w sobotę, by nie tracić ani jednego cennego dnia urlopu. Dzieje się jednak inaczej, sobota jest bardzo deszczowa, toteż pakujemy się spokojnie i wyglądamy niedzielnego ranka, który ma być suchy.

Start z domu następuje o 5.30.

Jest ponuro, duża wilgotność powietrza, na szczęście nie pada i to jest najważniejsze.
Jedziemy w kierunku Mediolanu dobrze znanymi drogami, do 12.00 mamy na liczniku przejechane 100 km.

Pierwszy wyprawowy obiadek wypada w miasteczku Torrevecchia Pia


Po posiłku kręcimy mniej ochoczo, robi się gorąco, a chmury pomału znikają. Kierujemy się na Cremonę.

Zupełnie przypadkowo wpadamy na szlak dla pielgrzymów podążających do Rzymu. Kierunek się zgadza, a więc...

jedziemy przez 3 km, szlak prowadzi nas do miasteczka Orio Litta.


Na liczniku mamy już 147 km, zbliża się wieczór, tej nocy śpimy w domu pielgrzyma.

Uradowani, bo mamy w sypialni nasze rowery





  • DST 106.57km
  • Czas 06:10
  • VAVG 17.28km/h
  • VMAX 51.16km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Mój Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze

Biella-Oropa i spotkanie z Giro d'Italia

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 5

Zapowiadam długi wpis, dwuwątkowy. Te 2 wątki przypadkowo się dziś splotły: 1- moja spokojna wycieczka do Bielli i dalej do Sanktuarium Oropa, 2- Giro d'Italia, który drugi dzień plącze mi się po okolicy.
Rowerowy dzień zaczęłam dość wcześnie. Między 6.00 a 7.00 krążyłam w ryżowiskach zastanawiając się dokąd chciałabym pojechać. Padło na Biellę i Oropę, gdzie wczoraj zakończył się 14 etap wyścigu.

Dzień się budzi



Po śniadaniu sprawdziłam prognozę pogody dla Bielli i ruszyłam.
Na 17 km w Cossato dostrzegam pierwsze barierki, policję i widzę napis, że również dziś nastąpi przerwa w ruchu, gdyż tędy wiedzie trasa wyścigu. Nie przyszło mi do głowy, by oprócz pogody zobaczyć skąd i o której godzinie ruszają. O wczorajszym etapie wiedziałam wszystko, postanowiłam przesiedzieć sobotę w domu, by uniknąć tego medialnego chaosu, a dziś sama wlazłam lwu w paszczę.

Cerreto Castello  (do startu jeszcze 2 godz., a muszę ten odcinek śmigać po chodniku)


Ok, bokiem drogi, chodnikami jadę wciąż w kierunku Bielli i docieram do Valdengo. To tutaj będzie start 15 etapu. Myślę sobie, że skoro już się wpakowałam w centrum cyklonu, to zrobię przerwę i trochę się w tym chaosie porozglądam.

Wąż autokarów wiozących kolarzy na start i towarzyszących im ekip technicznych (nie wspomnę o tłumie ludzi)


W końcówce węża ekipa Tinkoff-Saxo, na wzniesieniu zamek w Valdengo


Oto strefa przedstartowa, kolarze jeszcze w autokarze, obsługa techniczna pracuje




Tuż po 11.00 szybko wychodzą z autokaru, każdy bierze swój rower i rusza. Powodzenia!


To i ja ruszam w swoją stronę.
Podjazd do Sanktuarium Oropa (1159 mnpm) zaczyna się z centrum Bielli (420 mnpm) i liczy 11,5 km.
Średnie nachylenie wynosi 6,2 %, najgorzej jest w Favaro (758 mnpm) na 5-7 km czeka mur z 13 % nachyleniem.
Dziś wjeżdżam tu po raz trzeci w życiu (pierwsze dwa wjazdy z epoki przedbikestatsowej).

Widok z podjazdu

 
Krótki, około 150 m, płaskaty odcinek w Favaro - jedyna fotka z tej miejscowości


Jeszcze tylko 3 km


Po ostatnim zakręcie ukazuje się Sanktuarium


Najniższy dziedziniec (w głębi schody prowadzące na środkowy)


Widok na drugi dziedziniec, po przejściu kolejnej bramy jest trzeci i bazylika


Nie znam przewyższeń, ale kolana mi mówią, że trochę ich było. Nie przemierzałam dziedzińców na kolanach ;)





Kategoria ho ho ho > 100km